2025-12-10 07:34 AM
PO kilku latach boju już wiey jak produkować cydr jakościowy. Mamy rozpoznane obszary związane z surowcem, obróbką, fermentacją drożdżami.
Dochodzę jednak do wniosku, że to tylko 1/3 sukcesu, obok marketingu i finalnego produktu. Na tym ostatnim skupiam teraz swoją uwagę, ponieważ to że przejdziemy do przygotowania wybornego, jakościowego cydru już nie wątpię. Jedni wybiorą proste ścieżki inni keeving, ale co dalej?
Drożdże to najważniejszy element cydru i dzięki Bartkowi mocno rozpoznany, ale.
Ale jak przygotować produkt końcowy, tj. jak przeprowadzić poprawnie refermentację, żeby uzyskać produkt nie tylko nagazowany czy skrajnie granaty, ale też z trwałą pianą i oddający gaz powolutku...
Refermentacja to kolejny etap gdzie jesteśmy jak artylerzyści tj. możemy wprowadzić parametry startowe, a póxniej to leci i czy trafi w to co oczekujemy to cięzko powiedzieć, a po drodze jest sporo zmiennych jak miejsce i temperatura refermentacji i leżakowania, FJM (czy zabezpieczyliśmy się przed nią czy nie?) etc.
Zacznijmy od drożdży. Skoro preferuję do fermentacji drożdże V1116, ponieważ fajnie ogarniają trudny początek pracy, nie pozwalając rozpanoszyć się innym drobnoustrojom. Niemniej w refermentacji też robią fajną robotę o tyle otrzymuję cydr mocno nagazowany grubymi bąbelkami, ale po otwarciu i jednokrotnej burzy wszystko ulatuje i zostaje napój jedynie lekko nasycony maleńkimi bąbelkami (coś jak Żywiec mocy gaz upity do połowy i pozostawiony na tydzień w butelce - niby coś gaz czuć, ale to już nie to).
I tu pytanie, czy z naszego surowca cydrowego da się wydobyć coś więcej? może zmieniając drożdzę, zmniejszając lub bardziej dopasowując dawkę cukru do refermentacji? Pytam bardzej o drożdże, bo z tym cukrem walczyłem i nie widzę wpływu na jakośc gazu tylko jego ilość.
Kończą mi się pomysły jak sterować refermentacją, żeby dostać lepsze efekty.
Dajcie znać jakie macie pomysłu, spostrzeżenia lub praktykę?
Dochodzę jednak do wniosku, że to tylko 1/3 sukcesu, obok marketingu i finalnego produktu. Na tym ostatnim skupiam teraz swoją uwagę, ponieważ to że przejdziemy do przygotowania wybornego, jakościowego cydru już nie wątpię. Jedni wybiorą proste ścieżki inni keeving, ale co dalej?
Drożdże to najważniejszy element cydru i dzięki Bartkowi mocno rozpoznany, ale.
Ale jak przygotować produkt końcowy, tj. jak przeprowadzić poprawnie refermentację, żeby uzyskać produkt nie tylko nagazowany czy skrajnie granaty, ale też z trwałą pianą i oddający gaz powolutku...
Refermentacja to kolejny etap gdzie jesteśmy jak artylerzyści tj. możemy wprowadzić parametry startowe, a póxniej to leci i czy trafi w to co oczekujemy to cięzko powiedzieć, a po drodze jest sporo zmiennych jak miejsce i temperatura refermentacji i leżakowania, FJM (czy zabezpieczyliśmy się przed nią czy nie?) etc.
Zacznijmy od drożdży. Skoro preferuję do fermentacji drożdże V1116, ponieważ fajnie ogarniają trudny początek pracy, nie pozwalając rozpanoszyć się innym drobnoustrojom. Niemniej w refermentacji też robią fajną robotę o tyle otrzymuję cydr mocno nagazowany grubymi bąbelkami, ale po otwarciu i jednokrotnej burzy wszystko ulatuje i zostaje napój jedynie lekko nasycony maleńkimi bąbelkami (coś jak Żywiec mocy gaz upity do połowy i pozostawiony na tydzień w butelce - niby coś gaz czuć, ale to już nie to).
I tu pytanie, czy z naszego surowca cydrowego da się wydobyć coś więcej? może zmieniając drożdzę, zmniejszając lub bardziej dopasowując dawkę cukru do refermentacji? Pytam bardzej o drożdże, bo z tym cukrem walczyłem i nie widzę wpływu na jakośc gazu tylko jego ilość.
Kończą mi się pomysły jak sterować refermentacją, żeby dostać lepsze efekty.
Dajcie znać jakie macie pomysłu, spostrzeżenia lub praktykę?

