2018-11-07 09:29 PM
Czas na małe podsumowanie. W tym sezonie mam drugie podejście do cydru. Rzekł bym epickie, bo pierwsze tłoczenie to 30l soku, drugie to 70l i 10l.
Po pierwszej nieudanej próbie zrobienia cydru, z której wyszło kwaśne coś, co ledwo traciło jabłkiem, teraz postanowiłem się lepiej przygotować.
Udało mi się pozyskać sporą partię jabłek ze starych sadów (nawet 60-letnich), starych odmian. Niestety nie znam się na jabłkach, a wśród tego co pozyskałem została rozpoznana tylko złota reneta. Reszta pozostaje tajemnicą, ale że sady nigdzie mi nie wywędrują, to w wypadku udanego cydru z pewnością znów pozyskam z nich jabłka. Również dzikie jabłka mają swój udział (około 10-15%). Generalnie przy doborze jabłek ( i praktycznie zerowym doświadczeniu), kierowałem się wskazaniami refraktometru, wybierając co słodsze odmiany, i poczuciem smaku, wiedząc że potrzebna jest mieszanka jabłek słodkich+kwaśnych+tanicznych.
I tak pierwszy nastaw, najbardziej spontaniczny (ojciec chciał jabłka przeznaczyć na jakiś podły pasteryzowany sok, od czego go odwiodłem) kończy fermentację na drożdżach Tokaj. Oczywiście już pobrałem próbkę na testy, i chyba jest przyzwoicie (pamiętam jak smakował mój pierwszy cydr). Jest siaka, ale też są aromaty jabłka co na tym etapie jest ok. Smak też całkiem krągły, oczywiście z kwasowością, ale tym razem jest bardzo krótka, że tak ją określę. Liczę że leżakowanie wyczyści siarkę, fermentacja mlekowa obniży kwasowość, no i aromaty jabłkowe się uwypuklą.
Drugi nastaw to 70l soku, które podejmują (mam nadzieję) fermentację na szczepie 1116. Niewiele na tym etapie mogę powiedzieć, prócz liczenia na powodzenie, brak zakażenia i ewidentnie mniejszą kwasowość soku (jabłko długo dojrzewały + była to inna ich mieszanka).
Ostatnia partia to 10l soku które dostały mieszankę drożdży i bakterii lambikowych. Generalnie ma być dzikość od bretów, końska derka, stajnia i ostra jazda. Jak będzie? kto to może wiedzieć...
Bardzo lubię cydry, a będąc reakcjonistą z przekonania chętnie dołożył bym swoją skromną cegiełkę do powrotu wytwarzania jabłecznika (nie oszukujmy się, cydr to przeszczep językowy). Miło by było, usłyszeć strzał korka własnego cydru, który jest zdatny do picia. No nic, czekam cierpliwie na rezultaty...
Po pierwszej nieudanej próbie zrobienia cydru, z której wyszło kwaśne coś, co ledwo traciło jabłkiem, teraz postanowiłem się lepiej przygotować.
Udało mi się pozyskać sporą partię jabłek ze starych sadów (nawet 60-letnich), starych odmian. Niestety nie znam się na jabłkach, a wśród tego co pozyskałem została rozpoznana tylko złota reneta. Reszta pozostaje tajemnicą, ale że sady nigdzie mi nie wywędrują, to w wypadku udanego cydru z pewnością znów pozyskam z nich jabłka. Również dzikie jabłka mają swój udział (około 10-15%). Generalnie przy doborze jabłek ( i praktycznie zerowym doświadczeniu), kierowałem się wskazaniami refraktometru, wybierając co słodsze odmiany, i poczuciem smaku, wiedząc że potrzebna jest mieszanka jabłek słodkich+kwaśnych+tanicznych.
I tak pierwszy nastaw, najbardziej spontaniczny (ojciec chciał jabłka przeznaczyć na jakiś podły pasteryzowany sok, od czego go odwiodłem) kończy fermentację na drożdżach Tokaj. Oczywiście już pobrałem próbkę na testy, i chyba jest przyzwoicie (pamiętam jak smakował mój pierwszy cydr). Jest siaka, ale też są aromaty jabłka co na tym etapie jest ok. Smak też całkiem krągły, oczywiście z kwasowością, ale tym razem jest bardzo krótka, że tak ją określę. Liczę że leżakowanie wyczyści siarkę, fermentacja mlekowa obniży kwasowość, no i aromaty jabłkowe się uwypuklą.
Drugi nastaw to 70l soku, które podejmują (mam nadzieję) fermentację na szczepie 1116. Niewiele na tym etapie mogę powiedzieć, prócz liczenia na powodzenie, brak zakażenia i ewidentnie mniejszą kwasowość soku (jabłko długo dojrzewały + była to inna ich mieszanka).
Ostatnia partia to 10l soku które dostały mieszankę drożdży i bakterii lambikowych. Generalnie ma być dzikość od bretów, końska derka, stajnia i ostra jazda. Jak będzie? kto to może wiedzieć...
Bardzo lubię cydry, a będąc reakcjonistą z przekonania chętnie dołożył bym swoją skromną cegiełkę do powrotu wytwarzania jabłecznika (nie oszukujmy się, cydr to przeszczep językowy). Miło by było, usłyszeć strzał korka własnego cydru, który jest zdatny do picia. No nic, czekam cierpliwie na rezultaty...