W białym winie, jak surowiec ma powyżej 7g/l kwasu, to nie robi się raczej wytrawnego. Czerwone, które ma jakieś taniny i można śmiało przeprowadzić FJM, to inna historia. Surowiec na wejściu może mieć wyższą kwasowość, szczególnie, jak jest przeznaczony do długiego przechowywania w piwnicy lub starzenia w beczce.
A przy cydrze to z uporem maniaka wytwórcy ładują mega kwaśne jabłka, jak już Bartek wspomniał. Cydr można poddać FJM i odrobinę kwasu zejdzie, ale cudów nie ma. Albo trzeba kredy do moszczu dorzucić, albo zmienić surowiec. Przedział kwasu w gotowym cydrze między 4 a 7 g/l wydaje się optymalną wartością. Niestety, przeważająca większość odmian uprawianych w naszym kraju ma grubo powyżej tej wartości. Najmniej kwaśne deserówki, np. Gala, mają w okolicach 8g/l kwasu.
Po prostu nie ma dobrego surowca na cydr u nas w kraju.
...albo niektórzy czytając o odpowiednich jabłkach na jabłecznik, nie doczytali, że chodzi o szarlotkę, a nie o cydr! Stąd pewnie polecana antonówka
Nam, a właściwie mojemu M, zdarzyło się na początku zabawy w napitki robić "cydr" z soku z drugiego tłoczenia z Boskoopa albo Złotej Renety (do tej pory nie wiem, co u mojej mamy rośnie), gdzie wpierw do wytłoków dolewał wody, a potem dosładzał. Dopiero wtedy dało się pić taki "cydr" - musujący, lekki, łatwy w piciu, ale płaski i bez tanin. Tylko aromat był fajny, jabłkowy.
A przy cydrze to z uporem maniaka wytwórcy ładują mega kwaśne jabłka, jak już Bartek wspomniał. Cydr można poddać FJM i odrobinę kwasu zejdzie, ale cudów nie ma. Albo trzeba kredy do moszczu dorzucić, albo zmienić surowiec. Przedział kwasu w gotowym cydrze między 4 a 7 g/l wydaje się optymalną wartością. Niestety, przeważająca większość odmian uprawianych w naszym kraju ma grubo powyżej tej wartości. Najmniej kwaśne deserówki, np. Gala, mają w okolicach 8g/l kwasu.
Po prostu nie ma dobrego surowca na cydr u nas w kraju.
...albo niektórzy czytając o odpowiednich jabłkach na jabłecznik, nie doczytali, że chodzi o szarlotkę, a nie o cydr! Stąd pewnie polecana antonówka

Nam, a właściwie mojemu M, zdarzyło się na początku zabawy w napitki robić "cydr" z soku z drugiego tłoczenia z Boskoopa albo Złotej Renety (do tej pory nie wiem, co u mojej mamy rośnie), gdzie wpierw do wytłoków dolewał wody, a potem dosładzał. Dopiero wtedy dało się pić taki "cydr" - musujący, lekki, łatwy w piciu, ale płaski i bez tanin. Tylko aromat był fajny, jabłkowy.
Mów mi Małgorzato :)