Szanowni Cydrownicy i Miłośnicy!
Męczy mnie temat pasteryzacji.
Można powiedzieć, że zaczynam wpadać w panikę, bo póki co pomimo ryzykownych zachować z uwagi na ciągle powstające zaplecze moje cydry pachną świetnie!
Niemniej należy zwrócić uwagę, że od października są cały czas w temperaturze poniżej 17stC, a od listopada to już poniżej 13stC. Ryzyko niepowodzeń jest w tej temperaturze raczej niskie, ale lada miesiąc ten trend się zmieni…
Przechodząc do meritum i zapoznawszy się z artykułem Bartka o pasteryzacji dochodzę to pewnych przemyśleń odnośnie dalszych praktyk i im więcej wiem tym bardziej nie wiem w tórą stronę pójść. Poniżej rozwinę temat.
Moje cydry właśnie zostały przelane do 50L kegów i tam refermentują. W sensie chyba bardziej czekają na wyższe temperatury bo w 4stC raczej drożdże szaleńczej zabawy z cukrem nie podejmą.
Niemniej mając na uwadze moje podejście do cydrowania i rytmu pór roku, chcę wykorzystać zimne dni marcowe do rozlewu (żebym nie musiał schładzać kegów i marnować prądu, a wykorzystać naturalny chłód. Dodam, że liczę na lutowe cieplejsze dni, żeby beczki dokonały tej fermentacji, rozlew zrobimy w końcówce marca.
No i teraz do meritum czyli pasteryzacji nagazowanego naturalnie cydru. Jak już zaobserwowałem, nawet mocno nagazowany cydr (który osobiście bardzo lubię) można rozlewać pod warunkiem maksymalnego schłodzenia. Wówczas da się to ogarnąć zakapslować i pozostaje dość gazu, żeby się nacieszyć klarownym cydrem bez pozostałych drożdży, a nawet filtracji – maksimum naturalności bez filtrowania <- tak też lubię najbardziej.
Jednak dygresja uzupeniająca. Po przeczytaniu maratonu Bartka z różnymi cydrami i moimi doświadczeniami uznaję, że cydr należy zabezpieczyć, a wolałbym nie dawać siarki. Może kiedyś się zmuszę, ale najpierw spróbuję pasteryzacji. Chodzi mi o zminimalizowanie różnych dodatków i nadruk na etykiecie że są tu tylko jabłka i były drożdże. Chodzi też o to, żeby zatrzymać fermenatcję jałkowo-mlekową w finalnym produkcie i ograniczyć ryzyko dalszego życia produktu na półce sklepowej, a także zminimalizować w ten sposób ryzyko granatów czy naigrywania się Bartka, że zamknięto cydr, a otwarto brety… ?
No i teraz jest kilka opcji – wypróbowany przez Bartka proces z butelkami jest super, ale martwią mnie kapsle. Bartku, czy pozostawienie 50ml gazu w butelce podniesie skuteczność? Jak zmodyfikować ten proces, żeby nie doszło do rozszczelnienia? Czy szybsze schłodzenie butelek mogłoby tu pomóc? Zastanawiam się bo mamy mausery z wodą na zewnątrz i w marcowym przymrozku jej temperatura mogła by być tak niska, że kosz z butelkami mógłby tam wylądować na kilka minut, co znacząco przyspieszyłoby obniżenie temperatury. Czy warto próbować może podrzucisz swoje doświadczenia – czy kompletnie pominąłeś pasteryzację po 2018 r.? Może nikt tego nie potrzebuje jeżeli Wasze cydry są spijane w czasie do pół roku, ale nikt mi tego nie zagwarantuje co się będzie działo z wypuszczoną w rynek butelką.
Jest też druga opcja, nieco bardzie ekwilibrystyczna. Ponieważ nie stać mnie na pasteryzator przepływowy to można wykorzystać spiralę do pasteryzacji. Rurka w garze z wodą mogłaby się tutaj idealnie nadać. Gryby była odpowiednio długa np. 20m to przepływ mógłby być na tyle długi, że minutę byłaby w temperaturze 70 stopni, a później druga część spirali do mausera i dopiero stamtąd do nalewaka. Problem pojawi się w ciśnieniu w układzie, nad którym jeszcze nie wiem jak zapanować, bo na odcinku przed garem i np. w pierwszych kilku metrach w mauserze musiały by być zawory regulujące ciśnienie inaczej to wszystko się pomiesza i będzie raczej źle. To nawet po puszcze piwa widać, że w temp. 4stC można ją wgniatać, a powyżej 30stC mam wrażenie, że gaz ma moc granatu, to przy 75stc faktycznie rurka miałaby 12bar jak nic i takie ciśnienie nie może wrócić do kega lub nalewaka.
Temat butelek brzmi kusząco, ale jest ryzyko rozszczelniania. Dla pewności można wymienić kapsel po schłodzeniu, ale dajmy na to ponowne kapslowanie 200 butelek byłoby mordęgą wykluczającą proces.
Co sądzicie o powyższych rozwiązaniach lub podajcie jakieś doświadczenia – został mi już tylko luty, żeby skompletować sprzęt i obrać kierunek.
Męczy mnie temat pasteryzacji.
Można powiedzieć, że zaczynam wpadać w panikę, bo póki co pomimo ryzykownych zachować z uwagi na ciągle powstające zaplecze moje cydry pachną świetnie!
Niemniej należy zwrócić uwagę, że od października są cały czas w temperaturze poniżej 17stC, a od listopada to już poniżej 13stC. Ryzyko niepowodzeń jest w tej temperaturze raczej niskie, ale lada miesiąc ten trend się zmieni…
Przechodząc do meritum i zapoznawszy się z artykułem Bartka o pasteryzacji dochodzę to pewnych przemyśleń odnośnie dalszych praktyk i im więcej wiem tym bardziej nie wiem w tórą stronę pójść. Poniżej rozwinę temat.
Moje cydry właśnie zostały przelane do 50L kegów i tam refermentują. W sensie chyba bardziej czekają na wyższe temperatury bo w 4stC raczej drożdże szaleńczej zabawy z cukrem nie podejmą.
Niemniej mając na uwadze moje podejście do cydrowania i rytmu pór roku, chcę wykorzystać zimne dni marcowe do rozlewu (żebym nie musiał schładzać kegów i marnować prądu, a wykorzystać naturalny chłód. Dodam, że liczę na lutowe cieplejsze dni, żeby beczki dokonały tej fermentacji, rozlew zrobimy w końcówce marca.
No i teraz do meritum czyli pasteryzacji nagazowanego naturalnie cydru. Jak już zaobserwowałem, nawet mocno nagazowany cydr (który osobiście bardzo lubię) można rozlewać pod warunkiem maksymalnego schłodzenia. Wówczas da się to ogarnąć zakapslować i pozostaje dość gazu, żeby się nacieszyć klarownym cydrem bez pozostałych drożdży, a nawet filtracji – maksimum naturalności bez filtrowania <- tak też lubię najbardziej.
Jednak dygresja uzupeniająca. Po przeczytaniu maratonu Bartka z różnymi cydrami i moimi doświadczeniami uznaję, że cydr należy zabezpieczyć, a wolałbym nie dawać siarki. Może kiedyś się zmuszę, ale najpierw spróbuję pasteryzacji. Chodzi mi o zminimalizowanie różnych dodatków i nadruk na etykiecie że są tu tylko jabłka i były drożdże. Chodzi też o to, żeby zatrzymać fermenatcję jałkowo-mlekową w finalnym produkcie i ograniczyć ryzyko dalszego życia produktu na półce sklepowej, a także zminimalizować w ten sposób ryzyko granatów czy naigrywania się Bartka, że zamknięto cydr, a otwarto brety… ?
No i teraz jest kilka opcji – wypróbowany przez Bartka proces z butelkami jest super, ale martwią mnie kapsle. Bartku, czy pozostawienie 50ml gazu w butelce podniesie skuteczność? Jak zmodyfikować ten proces, żeby nie doszło do rozszczelnienia? Czy szybsze schłodzenie butelek mogłoby tu pomóc? Zastanawiam się bo mamy mausery z wodą na zewnątrz i w marcowym przymrozku jej temperatura mogła by być tak niska, że kosz z butelkami mógłby tam wylądować na kilka minut, co znacząco przyspieszyłoby obniżenie temperatury. Czy warto próbować może podrzucisz swoje doświadczenia – czy kompletnie pominąłeś pasteryzację po 2018 r.? Może nikt tego nie potrzebuje jeżeli Wasze cydry są spijane w czasie do pół roku, ale nikt mi tego nie zagwarantuje co się będzie działo z wypuszczoną w rynek butelką.
Jest też druga opcja, nieco bardzie ekwilibrystyczna. Ponieważ nie stać mnie na pasteryzator przepływowy to można wykorzystać spiralę do pasteryzacji. Rurka w garze z wodą mogłaby się tutaj idealnie nadać. Gryby była odpowiednio długa np. 20m to przepływ mógłby być na tyle długi, że minutę byłaby w temperaturze 70 stopni, a później druga część spirali do mausera i dopiero stamtąd do nalewaka. Problem pojawi się w ciśnieniu w układzie, nad którym jeszcze nie wiem jak zapanować, bo na odcinku przed garem i np. w pierwszych kilku metrach w mauserze musiały by być zawory regulujące ciśnienie inaczej to wszystko się pomiesza i będzie raczej źle. To nawet po puszcze piwa widać, że w temp. 4stC można ją wgniatać, a powyżej 30stC mam wrażenie, że gaz ma moc granatu, to przy 75stc faktycznie rurka miałaby 12bar jak nic i takie ciśnienie nie może wrócić do kega lub nalewaka.
Temat butelek brzmi kusząco, ale jest ryzyko rozszczelniania. Dla pewności można wymienić kapsel po schłodzeniu, ale dajmy na to ponowne kapslowanie 200 butelek byłoby mordęgą wykluczającą proces.
Co sądzicie o powyższych rozwiązaniach lub podajcie jakieś doświadczenia – został mi już tylko luty, żeby skompletować sprzęt i obrać kierunek.