Nadszedł czas na pierwsze - ostrożne podsumowanie moich eksperymentów ze szczepieniem. Zrazy otrzymałem od Bartka, za co serdecznie dziękuję. Upzedzając trochę fakty napiszę, że można wysnuć dwa ogólne wnioski z całej akcji:
a) pomimo róznych obaw wynikających z lektury różnych źródeł wiosenne pobieranie zrazów nie przekreśla szans na sukces;
b) patent ze szczelnym zamknięciem ich w foliowym worku z lekko wilgotnym ręcznikiem papierowym w lodówce jak najbardziej spełnia swoje zadanie. Nie wiem jak długo Bartek je przechowywał, ale u mnie przeleżały w lodówce 2 tygodnie przed zabiegiem i wszystko było w porządku.
Do samego szczepienia wykorzystałem głównie narzędzia już posiadane (nóż do tapet + dodatkowy ostry nóż kuchenny, suwmiarka). W zasadzie inwestycja w sprzęt ograniczyła się do zainwestowania w podkładki (M26), taśmę ogrodniczą oraz pastę ogrodniczą. Mój zestaw prezentował się następująco:
[Obrazek: https://i.ibb.co/BTDnpnF/Sprz-t.jpg]
Ze szczepienia mam w zasadzie tylko kilka zdjęć bo było tak okropnie zimno tego dnia, że nie skupiłem się naj jak najszybszym skończeniu prac. Jako metodę szczepienia wybrałem stosowanie z nacięciem.
[Obrazek: https://i.ibb.co/sKc0LVz/w-akcji.jpg][Obrazek: https://i.ibb.co/C2TRdcD/ci-cie.jpg][Obrazek: https://i.ibb.co/k8Xjm30/pasowanie.jpg] [Obrazek: https://i.ibb.co/pXmTy3f/gotowe.jpg]
Poza dwiema poważniejszymi ranami ciętymi palców nie było aż tak źle, choć oczywiście nauczenie się podstaw trochę trwało. Co prawda spędziłem dobrą godzinę na trenowaniu na gałązkach z lasu, ale nauka niestety na niewiele się zdała. W przypadku zrazów wszystko było inne - długość i możliwość zastosowania pewnego chwytu, twardość, podatność na pękanie/łamanie. W każdym razie musiałem się uczyć od nowa na żywym materiale. Od Bartka dostałem zrazy dwóch odmian (Somerset Redsteak oraz Kingston Black) - mniej więcej w równych proporcjach. Z tych, które poszły na pierwszy ogień, udało mi się łącznie uzyskać 13 sadzonek. Niby nie jest źle, ale takie twierdzenie jest uzasadnione tylko gdy się nie widziało, jak wiele materiału przepadło w trakcie nieskończonych prób uzyskania równego cięcia. Z czasem było coraz lepiej. Przy Kingstonach udało mi się zrobić aż 27 sadzonek Poniżej efekt tych prac (na żółto oznaczone Somersety).
[Obrazek: https://i.ibb.co/xJXSFWB/koniec.jpg]
Gotowe sadzonki zamieściłem w wilgotnym piachu i zostawiłem w piwnicy w temperaturze 15-17 st. na 19 dni (tak tak, w tych balonach jest pięć różnych nastawów cydru - o tym opowiem innym razem).
[Obrazek: https://i.ibb.co/tpP03Pf/piach.jpg]
Jak znalazłem czas na ponowne odwiedziny, to większość sadzonek miała już delikatnie rozwinięte pąki. Całość przeniosłem więc do ciemnego pomieszczenia, gdzie jest ok 8-12 st. Zimniejszego pomieszczenie nie mam. Tak to wygląda w tej chwili.
[Obrazek: https://i.ibb.co/Gx9dkzH/20190327-192938.jpg] [Obrazek: https://i.ibb.co/JKcrCSs/20190327-193027.jpg] [Obrazek: https://i.ibb.co/njbhcN6/20190327-193108.jpg]
Właśnie się teraz zastanawiam, kiedy powinienem wysadzić jabłonie do gruntu. Z jednej strony jest już dość ciepło, z drugiej wciąż od czasu do czasu pojawiają się przymrozki. Ze względu na możliwości czasowe zapewne wypadnie mi je sadzić dopiero na przełomie kwietnia i maja. Mam nadzieję, że przez ten czas nie zmarnieją w tych ciemnościach i chłodzie.
Podsumowując, jeżeli nie zawalę czegoś na ostatniej prostej to będę mógł z czystym sumieniem napisać, że nie taki diabeł straszny. Pewnie za ok 2 tygodnie będzie już wiadomo, ile ostatecznie sadzonek się przyjęło. Jeżeli przy mojej niekompetencji i wielu błedach oraz niedoróbkach na już co najmniej połowie sadzonek widać efekty to nie jest to aż takie trudne. Oczywiście u mnie zadziałał też efekt skali - gdybym miał 2-3 sadzonki to być może żadna by się nie przyjęła. Ja jednak szybko przeliczyłem liczbę sprezentowanych zrazów i zakupiłem dopowiednią ilość podkładek. Wszystkich ich na pewno u siebie nie wsadzę, ale jeżlei uda mi się je odchować przez 1-2 lata to chętnie się nimi podzielę lub wymienię.
Pozdrowienia,
Wojtek
a) pomimo róznych obaw wynikających z lektury różnych źródeł wiosenne pobieranie zrazów nie przekreśla szans na sukces;
b) patent ze szczelnym zamknięciem ich w foliowym worku z lekko wilgotnym ręcznikiem papierowym w lodówce jak najbardziej spełnia swoje zadanie. Nie wiem jak długo Bartek je przechowywał, ale u mnie przeleżały w lodówce 2 tygodnie przed zabiegiem i wszystko było w porządku.
Do samego szczepienia wykorzystałem głównie narzędzia już posiadane (nóż do tapet + dodatkowy ostry nóż kuchenny, suwmiarka). W zasadzie inwestycja w sprzęt ograniczyła się do zainwestowania w podkładki (M26), taśmę ogrodniczą oraz pastę ogrodniczą. Mój zestaw prezentował się następująco:
[Obrazek: https://i.ibb.co/BTDnpnF/Sprz-t.jpg]
Ze szczepienia mam w zasadzie tylko kilka zdjęć bo było tak okropnie zimno tego dnia, że nie skupiłem się naj jak najszybszym skończeniu prac. Jako metodę szczepienia wybrałem stosowanie z nacięciem.
[Obrazek: https://i.ibb.co/sKc0LVz/w-akcji.jpg][Obrazek: https://i.ibb.co/C2TRdcD/ci-cie.jpg][Obrazek: https://i.ibb.co/k8Xjm30/pasowanie.jpg] [Obrazek: https://i.ibb.co/pXmTy3f/gotowe.jpg]
Poza dwiema poważniejszymi ranami ciętymi palców nie było aż tak źle, choć oczywiście nauczenie się podstaw trochę trwało. Co prawda spędziłem dobrą godzinę na trenowaniu na gałązkach z lasu, ale nauka niestety na niewiele się zdała. W przypadku zrazów wszystko było inne - długość i możliwość zastosowania pewnego chwytu, twardość, podatność na pękanie/łamanie. W każdym razie musiałem się uczyć od nowa na żywym materiale. Od Bartka dostałem zrazy dwóch odmian (Somerset Redsteak oraz Kingston Black) - mniej więcej w równych proporcjach. Z tych, które poszły na pierwszy ogień, udało mi się łącznie uzyskać 13 sadzonek. Niby nie jest źle, ale takie twierdzenie jest uzasadnione tylko gdy się nie widziało, jak wiele materiału przepadło w trakcie nieskończonych prób uzyskania równego cięcia. Z czasem było coraz lepiej. Przy Kingstonach udało mi się zrobić aż 27 sadzonek Poniżej efekt tych prac (na żółto oznaczone Somersety).
[Obrazek: https://i.ibb.co/xJXSFWB/koniec.jpg]
Gotowe sadzonki zamieściłem w wilgotnym piachu i zostawiłem w piwnicy w temperaturze 15-17 st. na 19 dni (tak tak, w tych balonach jest pięć różnych nastawów cydru - o tym opowiem innym razem).
[Obrazek: https://i.ibb.co/tpP03Pf/piach.jpg]
Jak znalazłem czas na ponowne odwiedziny, to większość sadzonek miała już delikatnie rozwinięte pąki. Całość przeniosłem więc do ciemnego pomieszczenia, gdzie jest ok 8-12 st. Zimniejszego pomieszczenie nie mam. Tak to wygląda w tej chwili.
[Obrazek: https://i.ibb.co/Gx9dkzH/20190327-192938.jpg] [Obrazek: https://i.ibb.co/JKcrCSs/20190327-193027.jpg] [Obrazek: https://i.ibb.co/njbhcN6/20190327-193108.jpg]
Właśnie się teraz zastanawiam, kiedy powinienem wysadzić jabłonie do gruntu. Z jednej strony jest już dość ciepło, z drugiej wciąż od czasu do czasu pojawiają się przymrozki. Ze względu na możliwości czasowe zapewne wypadnie mi je sadzić dopiero na przełomie kwietnia i maja. Mam nadzieję, że przez ten czas nie zmarnieją w tych ciemnościach i chłodzie.
Podsumowując, jeżeli nie zawalę czegoś na ostatniej prostej to będę mógł z czystym sumieniem napisać, że nie taki diabeł straszny. Pewnie za ok 2 tygodnie będzie już wiadomo, ile ostatecznie sadzonek się przyjęło. Jeżeli przy mojej niekompetencji i wielu błedach oraz niedoróbkach na już co najmniej połowie sadzonek widać efekty to nie jest to aż takie trudne. Oczywiście u mnie zadziałał też efekt skali - gdybym miał 2-3 sadzonki to być może żadna by się nie przyjęła. Ja jednak szybko przeliczyłem liczbę sprezentowanych zrazów i zakupiłem dopowiednią ilość podkładek. Wszystkich ich na pewno u siebie nie wsadzę, ale jeżlei uda mi się je odchować przez 1-2 lata to chętnie się nimi podzielę lub wymienię.
Pozdrowienia,
Wojtek