Korkiem i sznurkiem

Wiosna pełną gębą – termometr niezmiennie coraz bardziej pozytywny, również w garażu coraz cieplej, a co z tym idzie w leżakujących butelkach wzrasta ciśnienie.

Tym razem kapsle zaczęły popuszczać już przy 4,5atm – chcąc nie chcąc trzeba wziąć się do roboty 🙂

To są dalsze losy naturalnie słodkich cyderków, a których było tutaj.

Reasumując:
Początkowo liczyłem na to, uda mi się je ustabilizować / zatrzymać fermentację w efekcie kilkakrotnego zlewania znad osadu – ale chyba zabrałem się za to zbyt późno, lub klucz do sukcesu tkwił w tym, że trzeba było zacząć od sklarowanego soku. Gdy zorientowałem się, że drożdże nie mają w planie z własnej woli zaprzestać konsumpcji, a jednakowoż zależało mi na tym na zachowaniu pewnej naturalnej słodyczy, całość przefiltrowałem i zabutelkowałem. To było pod koniec grudnia.

Zakapslowane butelki przezimowały w nieogrzewanym garażu, gdzie temperatura oscylowała na poziomie kilku (rzadko kilkunastu) stopni. Stopień nagazowania powoli wzrastał – i tak po 4 miesiącach osiągnął wspomniane 4,5atm.

Butelki przechowywałem odwrócone do góry nogami, żeby powstający w wyniku refermentacji osad zbierał się na kapslach – bo ostatecznie chcę się go pozbyć. Oczywiście osad nie jest do końca świadomy pokładanych w nim oczekiwań i zbiera się na każdej pochyłości, stąd od czasu do czasu trzeba każdą butelkę energicznie zakręcić wokół osi – krok po kroku, da się sprowadzić ten osad do parteru 🙂

Osadu zbiera się całkiem sporo. W kapslu może tego dobrze nie widać, ale tak prezentuje się butelka, którą pozostawiłem położoną na boku:

Zdjęcie 1 – Osad powstały w wyniku refermentacji

Tyle wystarczy żeby całkowicie zmętnić zawartość:

Zdjęcie 2 – Ta sama butelka po wzburzeniu osadu

Swoją drogą teraz już rozumiem, dlaczego na niektórych belgijskich piwach jest informacja, żeby butelek nie przechowywać w pozycji leżącej, tylko na stojąco.

Wracając do reszty butelek – tymczasowo umieściłem je w lodówce, czym kupiłem sobie czas do weekendu jak również obniżyłem wewnętrzne ciśnienie, dzięki czemu liczę na mniejsze straty podczas otwierania. Jak widać nie dorobiłem się jeszcze profesjonalnych stojaków 😉

Zdjęcie 3 – Chłodzenie przed usuwaniem osadu

Usuwanie osadu można przeprowadzić na dwa sposoby.

Pierwszy, bardziej czysty, polega na tym, że odwrócone butelki umieszcza się w pojemniku z lodem, tak żeby szyjki wraz z zawartością pozamarzały, po czym już na spokojnie odwraca się je kapslem do góry, otwiera – a wewnętrzne ciśnienie wypycha lodowy czop z uwięzionymi na końcu drożdżami.

Niestety, pomimo że zrobiłem wszystko książkowo: zmieszałem lód z dużą ilością soli, trzymałem tak butelki przez prawie godzinę, a zawartość była już uprzednio schłodzona do ~2oC – w szyjkach nic nie zamarzło.

Zdjęcie 4 – Próba mrożenia szyjek

Podobno można ten proces usprawnić posługując się mieszaniną suchego lodu z acetonem w charakterze rozpuszczalnika. Dzięki temu temperatura medium chłodzącego ma nie minus kilka/naście, a minus kilkadziesiąt stopni, co daje zdecydowanie większe prawdopodobieństwo sukcesu. Okazuje się nawet, że suchy lód można kupić na allegro! Ale to może następnym razem 😉

Druga metoda polega na otwieraniu butelek po prostu, tak jak są – w umiejętny sposób,  tak żeby osad wciąż był na kapslu podczas uwalniania, ale żeby zakończyć już z szyjką do góry, celem zminimalizowania straty zawartości. Brzmi jak niezła gimnastyka? Poniekąd tak jest, ale nie pozostało mi nic innego jak się nauczyć 🙂

Po kilku butelkach szło już całkiem sprawnie:

Film 1 – Usuwanie osadu / disgorging

Niestety, mimo dołożonych starań, sprzątania łazienki nie udało mi się uniknąć 😉

Jak widać proces wiąże się z pewnymi stratami i – w zależności od zręczności – co którąś butelkę trzeba poświęcić na uzupełnianie zawartości.

No i trzeba to wszystko robić dość sprawnie, bo bąbelki nie czekają i mimo schłodzenia dość aktywnie uwalniają się z otwartych butelek – jak najszybciej trzeba je ponownie pozamykać, tym razem już docelowo.

Tym razem postawiłem na oryginalność – podpatrzyłem kiedyś we Włoszech, że niektóre wina musujące zamknięte są przewiązanym sznurkiem korkiem – coś w ten deseń:

Zdjęcie 5 – Prototyp zamknięcia

Wygląda ładnie i skoro działa dla musującego wina, czemu miałoby nie zadziałać dla cydru? Wahałem się tylko jaki sznurek zastosować, bo jak rozumiem musi być dość solidny – i tu całkowitym przypadkiem zobaczyłem w Carrefourze, na mięsnym, szpulkę mocnego bawełnianego sznurka do wiązania wędlin 😉 Będzie idealny:

Zdjęcie 6 – Sznurkowe zamknięcie – zestaw „zrób to sam”.

Sam sposób wiązania jest dość prosty, zaczynamy od przycięcia ~40-45cm sznurka, który następnie składamy na pół i na końcu robimy pętelkę. Następnie obwiązujemy szyjkę, zawiązując na supełek. Po czym jeden z końców przeciągamy przez pętelkę i związujemy na węzełek z drugim końcem. Może lepiej pokazać:

Zdjęcie 7 –  Sznurowanie korka

Warto zwrócić uwagę, że korek jest dodatkowo nacięty, nożykiem, żeby sznurek się przypadkiem nie ześlizgnął. Sznurki warto uprzednio namoczyć – wysychając na butelce trochę się jeszcze skurczą i będą nieco lepiej trzymały.

Było trochę roboty, ale wyszło ładnie:

Zdjęcie 8 – Efekt końcowy

Początkowo miałem obawy że te korki będą mi wyskakiwać zanim zdążę je zawiązać i cała operacja będzie przez to nieco chaotyczna. Ale okazuje się że takie szampańskie korki (47x29mm) same z siebie tak mocno siedzą, że trzeba się nieźle namocować żeby je ruszyć korkociągiem!

Z tego też względu potrzymam te cyderki jakiś czas w garażu, żeby ciśnienie jeszcze trochę wzrosło – będzie łatwiej je potem otwierać. Liczę się z ponownym pojawieniem się osadu, ale przez tydzień-dwa nie powinno się go zrobić zbyt wiele.

Jak widać po delikatnej pianie w szyjkach, pomimo wszystkich przeprowadzonych do tej pory zabiegów, fermentacja ma się dobrze – drożdże są jednak niezniszczalne 😉

Na domowe potrzeby, wystarczyłoby jakbym przechowywał te butelki po prostu w lodówce – ale jako że ten cydr wyszedł nadspodziewanie smaczny (piję i na prawdę mi smakuje – nie tylko dlatego że sam go zrobiłem!), noszę się z zamiarem zgłoszenia go na jakiś konkurs. Znalazłem że jeden będzie w Warszawie, już w maju – jest szansa że do tej pory zostaną mi jeszcze jakieś butelki 😉 . No ale raczej nie mogę im posłać cydru, który wciąż fermentuje… Wychodzi na to, że najrozsądniej będzie całe towarzystwo ostatecznie zapasteryzować! 🙂

Link do konkursu wrzuciłem na forum.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *