Pomimo, że mam całkiem sporą kolekcję różnej wielkości dam, słojów i fermentorów, wciąż zdarza się – i to wcale nie rzadko – że żaden z nich nie pasuje do objętości cydru, którym aktualnie operuję. Ach, gdyby tylko zbiorniki miały regulowaną objętość…
Podczas fermentacji, szczególnie w początkowej fazie, w zbiorniku powinno znajdować się trochę wolnego miejsca: drożdże potrzebują powietrza na start, jak również trzeba gdzieś pomieścić pianę. Oczywiście zbiornik nie powinien być w połowie pusty, ale na tym etapie jest pewna tolerancja jeśli chodzi o objętość i zawsze znajdzie się coś pasującego.
Gorzej jest po fermentacji. Młody cydr nie może mieć kontaktu z powietrzem i powinien być przechowywany w pojemniku wypełnionym „pod korek”. Ignorowanie tej prostej zasady jest typową przyczyną większości problemów, zarówno tych oczywistych: takich jak np. biały nalot, jak i trudniejszych do zaobserwowania: jak np. utrata świeżości.
No tak, łatwo się mówi, ale po fermentacji i zlaniu znad osadu, cydru jest przecież tyle ile jest, a pojemniki mają objętość taką jaką mają. Często kończy się to tak, że cydr rozlewam z fermentora do kilku mniejszych pojemników, a i tak ostatniego zwykle nie udaje mi się wypełnić w całości. Nie jest to rozwiązanie zbyt praktyczne.
Okazuje się, że świat winiarski już dawno zdiagnozował ten problem i znalazł dla niego odpowiednie rozwiązanie! Odkryłem zbiorniki z ruchomą pokrywą! 🙂
Zbiorniki te występują w dwóch głównych wersjach: uszczelniane olejem oraz uszczelniane pneumatyczną uszczelką. W zbiornikach uszczelnianych olejem pokrywę kładzie się bezpośrednio na powierzchni płynu, a szparę pomiędzy jej brzegiem a ścianką zbiornika zalewa się np. olejem parafinowym. W zbiornikach z uszczelką, pokrywę można zamocować w dowolnym miejscu, a za jej stabilizację i szczelność odpowiada, zamontowana naokoło pokrywy, pompowana „dętka”. Zbiorniki olejowe są tańsze, ale mają tę wadę, że nie można w nich pozostawić wolnej przestrzeni, więc nie nadają się do prowadzenia fermentacji. Poza tym, czyszczenie zbiornika z pozostałości oleju to zawsze dodatkowa praca.
Takie zbiorniki oczywiście można kupić w internecie, np. w Eurowin, Enopol lub… w czeskim Kopecku, bo – pomimo że z wysyłką z Czech – tak wciąż wychodzi taniej! Chociaż najtaniej byłoby pewnie kupić we Włoszech, bo zakupiony przeze mnie zbiornik okazał się tamtejszej produkcji:
Kupiłem zbiornik o pojemności 50L z pompowaną uszczelką. Wygląda tak:
Sam zbiornik zrobiony jest ze stali nierdzewnej. Obawiałem się, że stal może być bardzo cienka, przez co łatwo będzie ten zbiornik uszkodzić – ale tak nie jest. Nie jest to bardzo gruba stal, ale sprawia wrażenie solidnej.
Wewnętrzna, ruchoma pokrywa, wygląda tak:
Pompka, uszczelka, rurki, zaciski – wszystko jest dostarczane w komplecie ze zbiornikiem. Dętka zrobiona jest z silikonu, zakłada się ją naokoło, a wentyl przekłada się przez otworek. Dętka na pokrywę wchodzi dość ciasno i żeby sobie z tym poradzić musiałem ją trochę najpierw naciągnąć:
Otwór na środku pokrywy służy do montażu rurki fermentacyjnej (również w zestawie). Ten element jest ciekawy! Po raz pierwszy spotkałem się z tak zwaną „suchą rurką”, czyli taką do której nie nalewa się płynu.
Moja pierwsza reakcja była taka, że to musi być jakiś badziew i ja chcę zamontować w tym zbiorniku porządną klasyczną rurkę – nawet już wynalazłem, że są do tego celu odpowiednie adaptery – ale potem ją sobie pooglądałem i doszedłem do wniosku, że jednak jest całkiem sensowna 😉
Głównym elementem uszczelniającym w rurce jest szklana kulka, która leży na dopasowanym okrągłym otworze. Jak w zbiorniku pojawia się nadwyżka ciśnienia, napiera na kulkę, unosi ją i w ten sposób gaz wydostaje się na zewnątrz. W przeciwnym kierunku kulka nie umożliwia przepływu, a napierające na nią ciśnienie dodatkowo dociska ją do otworu, jeszcze szczelniej go zamykając. Paradoksalnie, takie całkowicie szczelne zamknięcie wcale nie byłoby dobre, bo podciśnienie powstałe w środku – w wyniku zmian temperatury lub ciśnienia atmosferycznego – mogłoby doprowadzić do deformacji zbiornika. Stąd też, w rurce jest dodatkowa kulka, która realizuje „zawór bezpieczeństwa” i w przypadku powstania podciśnienia, wpuszcza powietrze do środka. (Z klasycznymi rurkami też się zdarza, że czasem przez nie zassie.)
Wygląda to tak:
Jedna kulka jest zamknięta w tym elemencie ze szparkami, druga leży na górze, na tym elemencie. Mam wrażenie, że te kulki są odrobinę nasmarowane – pewnie jakąś wazeliną spożywczą.
Z przodu wystaje mocowania do wężyka, który można zamontować w razie potrzeby, jeśli przez rurkę zaczyna wyciekać np. piana, żeby nie zalewało pokrywy.
W komplecie do zbiornika jest również kranik – zgrabny, nawet z uszczelką, chociaż ostatecznie i tak wkręciłem go na nitce hydraulicznej, bo na samej uszczelce kończył „na ukos”.
Jedyną rzeczą, którą dokupiłem do tego zbiornika dodatkowo, jest pokrywa przeciwkurzowa. Napełniony zbiornik będzie w praktyce stał w garażu, przez kilka miesięcy i na pewno się w tym czasie zakurzy – po co ma się kurzyć w środku.
Pod pokrywą jest akurat tyle miejsca, żeby zmieściła się tam pompka. Pompka jest na stałe przypięta do wentyla. Z boku pompki jest taki zaworek, który się zakręca po napompowaniu, żeby powietrze nie uciekało. Jak się nie używa pokrywy, to pompkę można powiesić z boku, na krawędzi zbiornika – ma do tego odpowiedni uchwyt.
Tyle wrażeń z „unboxingu”. Jak się ten zbiornik sprawdzi w praktyce, zrelacjonuję jak wypróbuję. Plan jest taki, że na początek umieszczę pokrywę trochę ponad powierzchnią i przeprowadzę fermentację. Następnie, po zlaniu znad osadu, obniżę pokrywę tak, żeby położyła się na powierzchni – i pozostawię cydr na dojrzewanie.
Pingback: Beczki do powtórki | projekt CYDR