Słodko-gorzkie

Ciekawe jak smakuje takie prawdziwe słodko-gorzkie cydrowe jabłko? Nie miałem jeszcze nigdy okazji spróbować; przynajmniej nie w postaci – że tak tu ujmę – nieprzetworzonej 😉

Czekałem, czekałem – no i wreszcie doczekałem się własnych owoców! Wprawdzie na razie moje jabłuszka liczę na sztuki, ale to przecież dopiero początek 🙂

Kingston Black (odmiana kwaśno-gorzka) zaczyna się rozkręcać, choć oczywiście wolniej niż bym sobie tego życzył 🙂 Po pojedynczych jabłkach w poprzednich sezonach, produkcja wzrosła do kilkunastu sztuk – z czego niestety jedynie te 7 przetrwało do zbiorów:

Zdjęcie 1 – Kingston Black

Coś chyba nie idzie do końca dobrze, bo po takim dość już przecież pokaźnym drzewku spodziewałbym się więcej niż te raptem 0,6 kg…

Zdjęcie 2 – Kingston Black, lato 2019

Być może ten rok jest dla jabłoni w ogóle niekorzystny, bo wiele sadów – w odróżnieniu od tego co działo się rok temu – w tym sezonie świeci pustkami. A może zbyt mocno przyciąłem to drzewko na wiosnę, bo kwiatków nie było w sumie zbyt wiele? Ale też spośród zakwitniętych, sporo nie zawiązało żadnych owoców… 🙁

Plan naprawczy na przyszły sezon jest taki, że minimalizuję wiosenne cięcia (chociaż jeśli ktoś chce zrazy do szczepienia, na pewno coś się znajdzie; więcej na forum) – drzewko i tak jest już dość ładnie uformowane. Dodatkowo, co może najważniejsze w tym wszystkim: postawiłem wreszcie ul i przysposabiam pszczoły!

Zdjęcie 3 – Oddziały zapylające

Na razie zapoznają się z terenem i zupełnie nie wchodzą przy tym nikomu w paradę 🙂 Chociaż nie sposób nie zauważyć zmiany: obecnie gdziekolwiek coś kwitnie, krzątają się te małe zapylacze – wcześniej, pomimo że to jest teren wiejski, pszczoły należały raczej do rzadkości. Bardzo jestem ciekawy jak to się przełoży na plony – liczę na to, że skuteczność zapylania będzie zdecydowanie lepsza.

Jeśli chodzi o degustację tegorocznych owoców, Kingston Black ponownie nieco mnie rozczarował – chociaż może bardziej sprawiedliwe byłoby stwierdzenie, że pomimo moich wygórowanych oczekiwań, niczym szczególnym mnie nie zaskoczył 🙂 Jest to niewątpliwie bardzo smaczne i aromatyczne jabłko, ale poza tym niczym nie odbiega od „normalnych” odmian. Nie wyczuwa się w nim tanin – nie ma żadnego gorzkiego ani ściągającego posmaku. Najbliżej mu chyba do malinówki. Może to się jeszcze zmieni z czasem – podobno zawartość tanin zwiększa się wraz z rozwojem masy korzeniowej, i młode drzewka mogą sobie z tym jeszcze nie radzić… Zobaczymy.

W sumie chyba najbardziej istotne jest jaki z tej odmiany wyjdzie cydr… Na razie jabłuszka leżą i jeszcze „dochodzą” – bo oczywiście, że będę wyciskał z nich sok! Spodziewam się rzędu 300ml, z czego trochę jeszcze ubędzie podczas zlewania znad osadu – w sumie powinno starczyć na szklankę 😉

Nowością w tym roku jest Somerset Redstreak, który obrodził poniższym jabłuszkiem. W sumie owoce były dwa, ale tylko to jedno dotrwało do zbiorów 🙁

Zdjęcie 4 – Somerset Redstreak

I tutaj – nareszcie – jestem bardzo pozytywnie zaskoczony: to jabłko jest ohydne! 😉 Już wcale mnie nie dziwi, że nikt tych cydrowych odmian nie hoduje u nas na większą skalę!

Ta odmiana należy właśnie do grupy słodko-gorzkich, czyli ma niewielką zawartość kwasu oraz dużą zawartość tanin. I to czuć! Po pierwsze, jabłko w smaku jest w ogóle niekwaśne – kompletnie – jest po prostu mdłe. Po drugie – co może być konsekwencją braku kwasu, ale może coś jeszcze jest na rzeczy – w ogóle nie smakuje jabłkiem! Wiadomo, że jabłka są różne: jedne smakują tak, inne nieco inaczej – niemniej jednak zawsze wiadomo, że je się jabłko. Za to w tym przypadku? Niby gryzę jabłko, ale to kompletnie nie smakuje znajomo! Nie wiem nawet do czego to porównać… skrzyżowanie niesłonego ziemniaka z gotowaną marchewką? 😉 I po trzecie – co mnie najbardziej cieszy – to jabłko jest na prawdę gorzkie! Kilka ruchów szczęką i w ustach rozlewa się wyraźna gorycz, która pozostaje na pewien czas po przełknięciu. No po prostu idealnie! 😉

Muszę przyznać, że kamień spadł mi z serca! Do tej pory cały czas kołatała mi się po głowie wątpliwość, czy z tymi cydrowymi jabłkami to nie jest czasem jakaś ściema i naciąganie – teraz już wiem że ZDECYDOWANIE jest to osobna, zupełnie inna kategoria!

Teraz pozostaje jedynie czekać na większe zbiory. Akurat w przypadku tej odmiany zapowiada się to dość obiecująco, bo Somerset Redstreak rośnie jak oszalały. Nie wiem czy trafił na jakiś wyjątkowo podatny grunt, czy ta odmiana po prostu tak ma – ale przyrosty ma po prostu niesamowite, i jedyne kłopot jaki mam z tym drzewkiem, to że wszystkie gałęzie chcą iść pionowo do góry – w związku z czym co najmniej dwa razy w sezonie praktycznie każdą muszę przygiąć, żeby nadać mu jakąś mniej miotło-podobną formę. Efekt na razie jest średnio-pokraczny – ale walka trwa! 🙂

Zdjęcie 5 – Somerset Redstreak, lato 2019

W tym sezonie spodziewam się jeszcze dwóch Dabinett’ów. Ta odmiana, również słodko-gorzka, jest dużo późniejsza – myślę że będę musiał poczekać na nie jeszcze kolejny miesiąc. Na razie powoli nabierają rumieńców:

Zdjęcie 6 – Dabinett

Nie mogę się doczekać, żeby spróbować czy i to jabłko będzie takim samym słodko-gorzkim zaskoczeniem! 🙂

3 komentarz do “Słodko-gorzkie

  1. Pod kątem Asturii raczej nikt nie robił. Jakbyś spróbował Sidra natural to byś zrozumiał…;) większość medali zdobył Cydr Chyliczki – Dariusz Koroś. Reszta tak jak ja pozdobywalismy po jednym… tak czy owak odpowiem czego się dowiedziałem wcześniej na warsztatach które prowadził Dariusz.
    Odmiany na cydr Renety, Cesarz Wilhelm, szara reneta, reneta landsberska to takie bazowe jabłka z których można zrobić dobre cydry jedno odmianowe. Jak chcesz dostać więcej tanin, to trzeba szukać mniej nawożonych albo wcale jabłoni. Np. cydr z idaredow tez jest dobry, tyle żeby to były coś w okolicach eko jabłek. Parametry jakich trzeba szukać to 12-17brix, 5-6g kwasów 0,2 tanin. U nas gorzkim jabłkiem jest Kronselka. I jabłka powinny być zebrane późno najlepiej jak zaczynaja spadać.

    Ale tak jak zreszta sam piszesz, technika można sporo zdziałać, byli np. koledzy z Francji i oni fermentując w chłodzie kilka razy zlewali tak żeby usunąć azot i spowolnić fermentacje aż w końcu pozbyć się drożdży. Zdaje się ze tez takie próby robiłeś. I co, cydr był dość słodki i smaczny…

  2. Super, gratulacje! 🙂
    Robiliście coś konkretnie pod kątem stylu Asturii, czy różne, bardziej „tradycyjne”? Macie jakieś ulubione odmiany jabłek, które dobrze się sprawdzają? Ja bym chciał znaleźć jakąś, która dodatkowo da mocno ciemny kolor.

    Z rajskimi jabłuszkami też trochę kombinuję, na razie najwięcej mam Ola Malus, ale bez rewelacji – poza tym że dają różowy sok (zarówno wizualnie jak i smakowo…) mają też sporo kwasu i nic ciekawego poza tym. Lisnet jest ciekawy, bo sok z nich jest niesamowicie głęboko-bordowy i dodany potrafi wyraźnie zabarwiać dużo większe objętości. Może w przyszłym roku będę miał trochę Golden Hornet, ale na razie te drzewka trochę chorują.

    Faktycznie techniką można dużo zdziałać – ostatnio butelkowałem cydr z deserowych odmian gdzie udało mi się zrobić keeving (a dokładnie tę moją wersję z „brązową czapeczką”). Fermentował kilka miesięcy i efekt jest na prawdę wyjątkowy – bardzo aromatyczny i pełny w smaku. Mam nadzieję że niedługo znajdę trochę czasu to opiszę – trochę mi się zebrało materiału, tylko z czasem kiepsko.

  3. Tez ostatnio próbowałem jabłek cydrowych. Są dziwne w smaku. Próbowałem tez soku. Jest po prostu niesmaczny. Za to cydr z ich dodatkiem jest ciekawszy, ale to niekoniecznie rewelacja. Trochę tez jest tak, ze nawet bez tego da się zrobić fajne cydry – byłem z kilkoma innymi cydrownikami w Asturii i z tamtąd przywieźliśmy aż 8 medali/wyróżnień. Nie ma się czego wstydzić i robić dalej. Za to cydr asturyjski tzw. sidra natural – jest cydrem o dość wysokiej zawartości octu co czyni go kwaśnym, niemusujacym i ogólnie rzecz biorąc smakuje hmm „dyskusyjnie” a spożycie to 65l na osobę w Asturii… taka ciekawostka. Próbowałem tez ciekawego włoskiego cydru, do produkcji użyte były jabłka deserowe i jabłka tzw. rajskie w niewielkiej ilości. Tamten cydr również był bardzo ciekawy. Taniny na pewno swoje wnoszą tylko trzeba ich umieć używać. Z drugiej strony próbowałem tez cydru z Japonii, zrobionego tylko z deserowych odmian. Wydaje mi się ze technicznie był bardzo dobrze zrobiony i koniec końców smaczny. Podsumowując nie ma reguły.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *