Zatkany worek

Ale się sfrajerowałem! Tyle jabłek zmarnowałem!
Pal sześć jabłka – tyle roboty, i przede wszystkim tyle czasu na nic!

Trudno, mam nauczkę na przyszłość. Czasem trzeba uczyć się na własnych błędach, chociaż zdecydowanie wolałbym na cudzych :/

Zaczęło się niewinnie. Jako że zebrało mi się w garażu dość sporo „końcówek serii”, czyli niewielkich ilości różnych odmian jabłek: nadwyżek pozostałych po wyciskaniu – tak w sumie ~50kg 😉 , i jeszcze do tego miałem ~20kg gruszek, które również planowałem wykorzystać do mojego eksperymentu ale summa summarum zrezygnowałem – postanowiłem, że najwyższy czas przerobić to wszystko na jeden wieloodmianowy cydr.

Pomysł dobry, bo eksperymenty eksperymentami, a trzeba przecież mieć jakiś cydr, którego można po prostu się napić, bez wyrzutów sumienia że oto właśnie konsumuje się jedną z drogocennych jednoodmianowych próbek 🙂

Ilość owoców również odpowiednia – tak w sam raz na 30-35L soku, czyli akurat średni fermentor.

Tak więc zabrałem się do dzieła. Na początek jak zwykle trzeba te owoce umyć i pokroić. Nie cierpię tego. Nie mogę się już doczekać jak uruchomię moją maszynę do rozdrabniania i zamiast spędzać 2h na tej nic nie wnoszącej czynności, załatwię sprawę w góra 15min. No ale jako że jeszcze maszyny nie mam, wyglądało to tak:

IMG_9120

Zdjęcie 1 – Kąpiel

I to wciąż nie wszystko – resztę donosiłem w trakcie… Koniec końców skończyłem z trzema i pół wiadrami jabłkowo-gruszkowej miazgi. Jak zwykle pozostawiłem miazgę na 24h do maceracji, i podobnie jak poprzednio nie dodałem pektoenzymu, ponieważ po poprzedniej porażce z keeving’iem postanowiłem spróbować ponownie – kto wie, a nuż tym razem się uda 🙂

Przygotowania do wyciskania soku nie wróżyły katastrofy – wszystko na miejscu: wiadra z miazgą, prasa z nowym podnośnikiem (poprzedni nawalił), odpowiedni objętościowo fermentor. Nota bene, zostałem zesłany do garażu – nie wolno mi wyciskać jabłek w łazience – zupełnie nie rozumiem czemu 😉

IMG_9127

Zdjęcie 2 – Zaraz zaczynam wyciskanie

I tu zaczęły się schody. Naładowałem cały 18L wsad, cisnę i cisnę – a sok praktycznie prawie nie leci. Pomyślałem sobie że – podobnie jak w przypadku Renety – to znowu przez to że nie dodałem pektoenzymu. Jako że mi się nie spieszyło, docisnąłem prasę, zrobiłem 30min przerwy, ponownie docisnąłem, i tak dalej, z doskoku od rana do późnego popołudnia udało mi się wycisnąć ponad dwa wiadra.

Ale czas mijał, a robota szła coraz gorzej: z każdym następnym wsadem dawałem za wygraną gdy miazga była jeszcze bardziej mokra od soku, który z jakiegoś powodu nie dawał się wycisnąć! Ostatni wsad to była już zupełna katastrofa: nie udało mi się praktycznie nic uzyskać, w sumie być może jakiś litr…

Ogólnie bilans wyszedł dramatyczny: z >70L miazgi wyszło ledwie ~20L soku!
Z poczuciem porażki zmieniłem fermentor na mniejszy.

IMG_9142

Zdjęcie 3 – 20L mozolnie wyciśniętego soku

Co się stało? Zacząłem podejrzewać ten nowy podnośnik, który niedawno wymieniłem – może opadł z sił i po prostu nie ciśnie? Ale szybka próba wykazała, że wciąż jest w stanie bez wysiłku poradzić sobie z podniesieniem samochodu – zostałem kompletnie bez pomysłów.

Szydło wyszło z worka podczas czyszczenia sprzętu. Nalałem wodę do worka, żeby jak zwykle go wypłukać i… ze zdumieniem zaobserwowałem, że woda z niego nie wypływa – worek zamienił się w wiadro!

Próbowałem płukać, dwukrotnie wyprałem w pralce, z dodatkiem wybielacza, moczyłem w 15% roztworze sody oczyszczonej, ponownie wyprałem – bez jakiegokolwiek efektu:

IMG_9149

Zdjęcie 4 – Worek nadal udaje że jest wiadrem

Zasięgnąwszy porady w Internetach, namoczyłem worek w ciepłej wodzie z dodatkiem pektoenzymu, po czym wyprałem na 90 stopni – ledwie zauważalna poprawa: worek zaczął kapać… 😉

Podążając dalej za poradami,  zafundowałem workowi kąpiel w 10% roztworze węglanu sodu (Na2CO3) i ponowne pranie w pralce. Nareszcie nastąpiła poprawa! Worek porzucił sen o byciu wiadrem i na powrót zaczął solidnie przeciekać. Powtórzyłem kurację i uznałem że o ile nie udało mi się go całkowicie odplamić, o tyle zasadniczo odzyskał swoją pierwotną funkcję.

Tak, teraz już wiem: po zakończonym wyciskaniu nie wystarczy tylko z grubsza przepłukać worek z resztek – należy porządnie go umyć, najlepiej opłukać a następnie wyprać w pralce. I to nie samodzielnie, tylko z jakimiś innymi rzeczami, bo sekret pralki tkwi w tym że rzeczy piorą się ocierając się o siebie nawzajem. Dobrze jest również nie dodawać intensywnie pachnącego płynu zmiękczającego, lub zafundować workowi osobne, dodatkowe płukanie.

Ważne, żeby nie pozwolić workowi zaschnąć przed wyczyszczeniem – to znaczy, jeśli pranie jest w planie dopiero za kilka dni, trzeba worek pozostawić namoczony, najlepiej w 2% roztworze pirosiarczynu, żeby resztki jabłek nie zaczęły się psuć.

Ewentualnie, zamiast prać można spróbować wyczyścić worek Karcher’em, psikając od wewnątrz, tak żeby mechanicznie usunąć spomiędzy włókien upchane tam pozostałości.

Trochę zły jestem na siebie, że tak zaniedbałem mój worek, ale z drugiej strony przecież czyściłem go po każdym użyciu – skąd mogłem wiedzieć, że niewystarczająco? Fakt, że jak teraz o tym myślę to dało się zaobserwować spadkową tendencję w objętości wyciskanego soku – ale nie mając w tym względzie doświadczenia nie poczyniłem świadomej obserwacji, a ewentualne dostrzeżone różnie składałem na karb specyficznych parametrów danej odmiany jabłek.

Teraz worek ponownie działa tak jak powinien:

IMG_9166

Zdjęcie 5 – Porządnie odciśnięty wsad

Swoją drogą zastanawiałem się czy dałoby się wybrnąć z sytuacji która mnie spotkała wyciskając zmielone jabłka bez worka. Nie omieszkałem spróbować:

IMG_9168 IMG_9171

Zdjęcie 6 – Próba wciskania bez worka

Jak widać nie był to dobry pomysł – szczeliny w obudowie są zbyt duże, zarówno te naokoło, jak i od góry przy tłoku.

Próbowałem też użyć chusty serowarskiej, takiej niebieskiej elastycznej folii gęsto perforowanej mikrootworkami, ale ta również okazała się zbyt słaba i pękła, uwalniając przy tym jabłkowego węża:

IMG_9172

Zdjęcie 7 – Próba wyciskanie przez chustę serowarską

Internety proponują użycie gęstej firanki zamiast worka, ale nie chciało mi się dalej eksperymentować. Raz że „naprawiłem” mój worek, a dwa że już zamówiłem stal na nową prasę, którą będę sobie robił 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *