Pełen sukces! Wszystkie cydrowe drzewka, które zasadziłem tuż przez Bożym Narodzeniem (link) puszczają listki! Niektórym w Polsce spodobało się tak bardzo, że nawet zakwitły 😉 Tym samym, moja kolekcja cydrowych drzewek liczy obecnie aż 9 odmian!
Sesja fotograficzna Wiosna 2019:
powyżej: Foxwhelp i Yarlington Mill
powyżej: Tremletts Bitter i Medaille d’Or
powyżej: Michelin i Harry Master Jersey
Właśnie te dwa ostatnie niespodziewanie zakwitły – ale niezależnie od tego jak bardzo jestem ciekawy ich owoców, nawet jeśli zawiążą jabłuszka to będę musiał je oberwać… takie małe drzewka muszą przeznaczyć całą swoją siłę na wzrost.
Starsze drzewka również mają się świetnie. Wszystkie kwitną, pytanie tylko ile z nich faktycznie zawiąże owoce – nie ustaję w delikatnych podchodach, żebyśmy postawili w ogródku ul, ale wciąż ta koncepcja spotyka się pewnym oporem 😉
powyżej: Dabinett i Somerset Redstreak
To białe wiadro na zdjęciu to prototypowa pułapka na karczownika – sporo ich niestety jest w okolicy i mają mało fajny zwyczaj podgryzania korzeni. Zamysł jest taki, że karczownik zwabiony zapachem masła orzechowego, którym wysmarowana jest zamocowana nad otworem puszka, wchodzi sobie po deseczce, próbuje wspiąć się na puszkę, która to niespodziewanie się obraca – i szkodnik wpada do środka. Muszę chyba umieścić obok wiadra jakąś instrukcję, bo na razie karczowniki najwyraźniej nie wiedzą jak się tym obsłużyć 😉
I na koniec najstarsze i największe z moich drzewek – Kingston Black:
powyżej: Kingston Black
Optymistyczne jest to, że jeszcze trzy lata temu to drzewko wyglądało tak:
powyżej: Kingston Black, wiosna 2016
Więc jest nadzieja że za trzy lata tegoroczne młode drzewka również się tak rozrosną 🙂
Nie ustaję w wysiłkach, żeby te drzewka rosły bardziej rozłożyste – pomimo cięcia mają straszne parcie na prowadzenie gałęzi prosto do góry. To co widać na zdjęciu to ponaciągane gumki recepturki, którymi w tym roku usiłuję formować korony. Zobaczymy jak się sprawdzą, z całą pewnością zakłada się je szybciej niż mocowane do ziemi sznurki:
Młode gałązki dodatkowo pochylam używając spinaczy do bielizny:
Dzięki temu wpływam na kąt pod jakim będą odchodziły od pnia. Im bardziej prostopadłe, tym będą miały mniejsze tendencje do wyłamywania się pod obciążeniem.
Nieoczekiwanie mogę również odnotować umiarkowany sukces jeśli chodzi o szczepienia! Sadząc drzewka w grudniu przyciąłem im „końcówki” – a że było mi żal cennego materiału, powtykałem je do wilgotnego piasku i wsadziłem do lodówki:
Na początku kwietnia, bez większej wiary w powodzenie operacji, zaszczepiłem na starej Renecie – i proszę, dwie gałązki się przyjęły:
Być może będzie tak, że będę miał z nich owoce wcześniej niż zaowocują oryginalne drzewka – bo patrzę na jedną gałązkę, która przyjęła się w zeszłym sezonie i normalnie wzięła i zakwitła 🙂
Szczepienia w tym roku wyszły lepiej niż poprzednio prawdopodobnie dlatego, że – oprócz tego że nabrałem już trochę wprawy – nie było tym razem żadnego przymrozka. W zeszłym roku była jedna lub dwie noce gdzie temperatura spadłą poniżej zera – moim zdaniem to właśnie zaszkodziło wtedy moim szczepieniom.
Inna sprawa, że kolega z forum podzielił się ze mną profesjonalną taśmą do szczepień Medifilm:
Taśma podzielona jest na krótkie odcinki, 5 lub 7 cm w zależności od wersji (tutaj 5cm). Jest super rozciągliwa, i jak ktoś ma wprawę to jeden taki paseczek starcza na jedno szczepienie:
Po obwinięciu pasek ładnie przywiera i nie ma tendencji od odwijania się. Przy tym jest jakby nawoskowany i nie ma potrzeby dodatkowego zabezpieczania go maścią sadowniczą. I do tego bonus: po sezonie ulega naturalnej degradacji, więc nie ma potrzeby pamiętać o wszystkich miejscach, które się szczepiło żeby te opaski w przyszłości odwinąć.
Tak, wiem że to równie dobrze można zrobić zwykłą folią lub izolacją, i na małą skalę to może jest trochę przesada z jakąś taśmą sadowniczą – ale spodobało mi się bo to przecież takie profesjonalne 😉 , no a poza tym kilka zrazów się przecież przyjęło!
Jak ktoś chce spróbować, to chętnie podeślę kilka takich pasków na próbę, bo na rolce jest kilkaset sztuk, i podejrzewam że przy moim zużyciu prędzej się zestarzeje niż skończy 🙂
Podbudowany sukcesem zaopatrzyłem się w 50 sztuk siewek Antonówki, na których w wakacje będę się uczył szczepić „oczka”. Na podkładce z Antonówki wyrastają największe drzewa, ale też trzeba się liczyć z tym, że kilka lat musi minąć zanim wejdą w fazę owocowania. Na razie rozsadziłem do 3L doniczek i z dalszym ciągiem czekam do lipca:
Nie wiem jak to jest – czy takie „oczka” puszczą jeszcze w tym sezonie, czy dopiero po przycięciu na przyszłą wiosnę? W każdym razie liczę na to, że za sezon-dwa będę mógł porozdawać trochę gotowych sadzonek! 🙂