To będzie przełomowy rok dla moich cydrów, czuję to!
Po raz pierwszy będę miał trochę jabłek bogatych w taniny 🙂
Nie, nie chodzi tutaj bynajmniej o moje cydrowe drzewka – te nie rozpieszczają mnie jeszcze plonami, chociaż rosną że aż miło.
Dabinett jest wprawdzie jeszcze dość niewielki:
Zdjęcie 1 – Dabinett
(na wiosnę muszę wyharatać ten chabaź z prawej strony – teściowa nie będzie zadowolona, no ale są przecież jakieś priorytety.. 🙂 )
Somerset Redstreak wystrzelił, widać że nasłonecznione południowe zbocze mu sprzyja:
Zdjęcie 2 – Somerset Redstreak
Trochę mam obawy odnośnie tego drzewka, bo dwie inne młode jabłonki w sąsiedztwie padły podgryzione przez karczownika – i również to drzewko ostatnio zaczęło się trochę pochylać… Więc złapałem pień sznurkami – na razie stoi, liście nie więdną, zdaje się być w porządku. Na forach na karczownika radzą pułapkę, taką jak tutaj: link (uwaga, drastyczne zdjęcia!), i że podobno najlepiej go zwabić masłem orzechowym… Chyba tak trzeba będzie zrobić na wiosnę – teraz się już jakby uspokoiło.
Za to Kingston Black, bez wątpienia dzięki moim niestrudzonym zabiegom rozciągającym 😉 , wygląda jak z żurnala dla działkowców:
Zdjęcie 3 – Kingston Black
Niestety, pomimo kilkunastu kwiatków na wiosnę, podobnie jak w zeszłym roku spodziewa się jedynaka:
Zdjęcie 4 – Drugie (po zeszłorocznym) jabłuszko Kingston Black
W przyszłym roku stawiamy ule – nie może być tak że drzewko się tutaj stara, kwiatki wyrasta, a potem nie ma kto tego zapylać! 😉
Tak całkiem poważanie – mam wrażenie że u nas na wsi jest coraz mniej pszczół, na kwiatkach są głównie trzmiele. Zobaczymy czy sąsiedztwo uli coś zmieni. Na chłopski rozum powinno, szczególnie że niedaleko Kingstona są ozdobne jabłonki, które są dla niego odpowiednimi zapylaczami.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy – ozdobne jabłonki w tym sezonie obrodziły!
Nasza rodzima rajska jabłonka – Ola Malus – pomimo że rośnie u mnie dopiero drugi sezon, jest obsypana kiśćmi małych jabłuszek:
Zdjęcie 5 – Rajska Ola
Myślę że upłynie jeszcze kilka miesięcy zanim zacznę je zbierać, ale już teraz – pomimo że twarde i wcale nie chcą się zrywać – jabłuszka są smaczne i przede wszystkim mają wyraźny cierpki posmak! Nie wiem ile z nich będzie w sumie soku – po cichu liczę że co najmniej litr… Ale zgodnie z tym co piszą ludzie wzbogacający swoje cydry sokiem z tych, tzw. crab apples – dodatek 10, góra 20% w stosunku do całkowitej objętości w zupełności wystarcza. Czyli na jedną 5L damę spokojnie wystarczy!
A to nie jedyne moje dzikie jabłuszka, bo również mam takie:
Zdjęcie 6 – (nie tak bardzo) Golden Hornet
Smakowo, zawartość tanin również dobrze rokuje.
To miał być „Golden Hornet”, ale coś najwyraźniej nie wyszło, bo nie wygląda na tę odmianę. Hodowca coś konkretnie schrzanił, bo oprócz powyższych, dwa pozostałe drzewka z tej partii wyglądają jeszcze inaczej:
Zdjęcie 7 – (też nie) Golden Hornet
Malutkie owoce, wielkości agrestu, z kapitalnie ciemno czerwonym sokiem – nie będzie go dużo, ale powinien kapitalnie zabarwić cydr!
Z porównania ze zdjęciami w Internecie, ta z wyglądu najbardziej pasuje do odmiany Malus Liset, a poprzednia do Malus Evereste. Sprzedawca faktycznie potwierdził pierwszą odmianę – chociaż nazywa ją Lisnet ale myślę że chodzi o to samo – niestety co do tych ze zdjęcia 6 się nie ustosunkował…
Jestem trochę rozczarowany, bo ja tu od 2016r. hołubię ten „Golden Hornet”, a tu się po dwóch latach okazało że dostałem zupełnie coś innego. Jak to mogłem sprawdzić wcześniej? Już abstrahując od tego, że oczekiwałbym, że hodowca wie co sprzedaje! Mam szczerą nadzieję, że Anglik od którego kupowałem moje cydrowe odmiany był bardziej ogarnięty…
A zależało mi na konkretnie na Golden Hornet, bo ta odmiana cieszy się w cydrowym świecie dobrą opinią! W tym roku dosadziłem dwie sztuki z innego źródła – czy to faktycznie te jabłonki, przekonamy się przyszłym sezonie.
Tak czy inaczej, nareszcie mam jabłka bogate w taniny! Niewiele bo niewiele, ale otwiera to przede mną wrota zupełnie nowych możliwości – cydry taniczne, kolorowe, niepowtarzalne – konkursy, nagrody, wywiady… 😉 Ale będzie cydrowanie – nie mogę się już doczekać!
Skoro już pozostajemy w tematach ogrodowych, krótka informacja na temat efektów szczepień – otóż: ŻADNA ze szczepionych w tym roku gałązek, o których pisałem tutaj, się nie przyjęła 🙁 Najwyraźniej nie mam do tego ręki, albo te kilka dni jakie gałązki spędzają w transporcie robią swoje. W każdym razie: stwierdzam że sprowadzanie zrazów do szczepienia z Anglii to strata pieniędzy.
Jedyne szczepienia które do tej pory na prawdę mi wyszły i w pełni się przyjęły, to te gałązki które przyciąłem na wiosnę i od razu przeniosłem na inne drzewka. Swoją drogą, na wiosnę będę miał trochę gałązek z cięcia moich cydrowych jabłonek – mogę się podzielić, jeśli ktoś ma do tego smykałkę i chce spróbować.
Niedługo będą tegoroczne gałązki: https://projektcydr.pl/forum/showthread.php?tid=1576
Czytam to z pewnego rodzaju (pozytywną) zazdrością, bo taniny „niejabłkowe” (proszki, płatki, herbata itd.), moim zdaniem, nie dają jakiś oszałamiających efektów, żeby nie napisać, że raczej działają na minus. Przynajmniej takie mam wrażenia po swoich nielicznych próbach i nie zamierzam już tego kierunku eksplorować.
Ja w poprzednim sezonie zrazy pobierałem jakoś grudzień-styczeń, przed konkretnymi przymrozkami. A dalej to już w chłodnym garażu gdzie temperatura nie pozwoliła im przemarznąć. Będę czekał na kontakt.
Jasne, poczytam trochę więcej o tym jak się przygotowuje zrazy – czy lepiej ciąć na jesieni i przechowywać w lodówce, czy może ciąć na wiosnę i od razu wysyłać.
Odezwę się na wiosnę.
Gdyby była taka możliwość to chętnie przyjmę kilka gałązek. W tym roku na 50 sztuk szczepionych drzewek 40 jest w bardzo dobrej kondycji, dodam że to moje pierwsze kroki w tej dziedzinie. Zresztą tak samo jak z cydrem. Dobrze, że jest ten blog bo chyba nawet tego pierwszego cydrowego kroku bym nie zrobił.