Kilka lat temu, kiedy intensywnie sadziłem kolejne cydrowe jabłonie, dość szybko zdałem sobie sprawę, że nie mam wystarczającej ilości stanowisk dla pełnowymiarowych drzew – ilość odmian które chciałem wypróbować zdecydowanie przerastała możliwości mojego ogródka. Przez pewien czas rozważałem kupienie pola i założenie sadu z prawdziwego zdarzenia, ale jako że duch rolniczy w mojej rodzinie jest raczej słaby, ostatecznie stanęło na tym, że muszę się zadowolić tym co mam.
W obliczu braku miejsca zacząłem eksperymentować z różnymi sposobami „dogęszczania”. Założyłem ultra-gęste szpalery, posadziłem żywopłoty z jabłonek, zacząłem formować płaskie korony, przeszczepiałem odmiany na starych drzewach.
Obecnie, po kilku latach, mogę stwierdzić że jestem bardzo zadowolony z efektów! W sumie od momentu kiedy pozornie „skończyło mi się miejsce”, udało mi się upchnąć w ogródku jeszcze bardzo dużo odmian, a i też wiele z tych dodatkowych nasadzeń weszło już w okres owocowania!
Ultra-gęste szpalery
Szpalery założyłem w 2021 r. na stromej skarpie, formując na pochyłości półeczki i sadząc drzewka w ~60cm odstępach. W sumie dwa rzędy – górny na podkładkach M26, dolny na M9. Na razie nie widzę różnicy w wigorze pomiędzy tymi podkładkami, ale może różnice jeszcze uwidocznią się w kolejnych latach. Drzewka od początku były wspierane na bambusowych tyczkach i wciąż wymagają podparcia, szczególnie w okresie dojrzewania owoców; inaczej się wywracają.
Cięcia wiosenne prowadzę bardzo blisko przewodnika, zostawiając max. 15-20cm na boki. Niektóre drzewka owocowały już w drugim roku po posadzeniu, ale dopiero zeszły sezon przyniósł bardziej konkretne plony. Ten rok również wygląda obiecująco – ponad połowa drzewek intensywnie kwitła i zawiązało się na nich dużo owoców.
Liczę na to, że w perspektywie kilku lat z każdego drzewka będę miał po kilka kilogramów jabłek rocznie. Pytanie tylko czy wszystkie odmiany faktycznie zaowocują przy takim prowadzeniu. Jeśli są wśród nich takie, które preferują owocowanie na końcach pędów, to trzeba je będzie jakoś inaczej przycinać. Ale to będę obserwował i ewentualnie modyfikował sposób przycinania.




Przeszczepianie koron
Przeszczepianie odmian na istniejących drzewach jest bardzo dobrym pomysłem. Jabłonie bardzo łatwo się zrastają, więc można liczyć na dużą skuteczność, po nabraniu wprawy bliską 100%. Przeszczepiać można oczywiście pojedyncze gałęzie, ale też nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przeszczepiać całe korony. Przeszczepianie koron zdecydowanie skraca czas oczekiwania na plony, w porównaniu do sadzenia nowych drzew – zwykle już po trzech latach od szczepienia można liczyć na całkiem konkretną ilość owoców.
Poniżej przykład drzewka (oryginalnie jabłoń ozdobna Ola), w którym po przycięciu przeszczepiłem wszystkie przyszłe konary. W zeszłym roku miałem z niego prawie 30 kg jabłek!


A tutaj drzewko (również oryginalnie Ola), które przeszczepiałem w 2022 r., w ten sposób, że po prostu je uciąłem i w kikut wszczepiłem pod korę 2 nowe gałązki. Jeszcze nie owocowało.


Obecnie pracuję nad wymianą korony w starym, kilkudziesięcioletnim drzewie. Problem z tym drzewem polegał na tym, że w roku kiedy miało owoce (czyli co drugi rok) miałem z niego jednorazowo, w przeciągu 2-3 tygodni – kilkaset kilogramów wczesnych jabłek, których żywcem nie było jak zagospodarować.
Pierwsze zrazy zacząłem szczepić na nim 2 lata temu – te już się pięknie przyjęły i niektóre z nich w tym roku zakwitły. W tym roku wymieniam resztę – w tym celu poprzycinałem wszystkie konary i w kikuty pod korę powszczepiałem zrazy; puszczają już pierwsze listki!




W sumie zaszczepiłem na tym drzewie kilkanaście różnych odmian. Są wśród nich zarówno odmiany cydrowe, jak również deserowe oraz do pieczenia. Specjalnie wybierałem odmiany dojrzewające w różnych okresach, żeby uniknąć jednorazowej klęski urodzaju – liczę na to, że dzięki temu będę miał jabłka przez cały sezon.
Żywopłot z jabłonek
Innym ciekawym pomysłem na który się porwałem jest zrobienie żywopłotu z jabłonek. Wymyśliłem sobie taki, w którym każde drzewko będzie prowadzone w postaci dwóch nachylonych pod kątem 45st. przewodników. Oficjalnie nazywa się to bodajże „belgian fence”.
Zaczynałem oczywiście od samodzielnie zaszczepionych podkładek (M26), które w momencie posadzenia miały ~15-20cm. Większość z nich naturalnie wypuściła po 2-3 gałązki, z których najsilniejsze wykorzystałem jako przyszłe przewodniki. Pozostałe podkładki, które wypuściły tylko jedną gałązkę, pod koniec sezonu przyciąłem – w następnym sezonie już wszystkie drzewka były ładnie rozgałęzione na dwie strony.
Całość jest prowadzona na bambusowych tyczkach i nie wymaga wiele pracy – wystarczy od czasu do czasu podwiązać nowe przyrosty. Obecnie, w trzecim roku po posadzeniu, wiele drzewek obficie zakwitło!




Oczywiście ten żywopłot musi jeszcze trochę podrosnąć – planuję wypuścić go do wysokości ~2,5m i następnie trzymać już na tym poziomie. W perspektywie konary zgrubną a obecnie puste kwadraty zapełnią się krótszymi, owocującymi odnogami. Powinno być ładnie 🙂
Korony formowane na płasko
Ostatnim eksperymentem, którym chciałbym się podzielić, jest drzewko z koroną formowaną na płask. Ta jabłonka była szczepiona na podkładce A1 dobre kilka lat temu, ale dopiero w zeszłym sezonie dorosła do wysokości na której zaplanowałem pierwszą półkę. Nie wygląda to jeszcze imponująco, ale tego typu formowanie jest jak widać procesem dość czasochłonnym.

Zarówno pień jak i pierwsza półka pochodzą z odmiany Kermerrien. Gałązki na kolejną półkę mam nadzieję wyrosną w tym roku, a na wiosnę przyszłego roku przeszczepię je na jakąś inną odmianę. Jaką, tego jeszcze nie zdecydowałem, ale skłaniam się ku jakiejś kwaśnej tzw. starej odmianie – brakuje mi materiału żeby dokwaszać cydry, a poza tym fajnie jest mieć trochę jabłek, które nadają się do zjedzenia 🙂