Czarny Kingston

Zawsze warto mieć plan B – na wypadek jakby nie-mogący-się-nie-powieść plan A jednak nie wypalił. Jak chociażby z tymi zrazami – w tym przypadku Planem B była sadzonka Kingston Black.

Tak to sobie racjonalizuję – prawda jest taka, że zwyczajnie nie mogłem się powstrzymać. Zrazy zrazami, ale prawdziwe drzewko to jednak zupełnie coś innego.

Tak jak zrazy, również sadzonkę trzeba było sprowadzić z Anglii. Znalezienie szkółki handlującej sadzonkami nie było zbyt trudne – przykładowo na eBay’u w sezonie zimowo/wiosennym bez przerwy wystawione są aukcje z młodymi jabłonkami odmian cydrowych. Obawiałem się trochę, że zbyt duża przesyłka może zostać uszkodzona w transporcie – bądź co bądź drzewka są dość delikatne, w przeciwieństwie do kurierów – więc poprosiłem o najmniejszą możliwą sadzonkę.

Transport trwał prawie dwa tygodnie. Z dnia na dzień co raz bardziej obawiałem się, że korzenie wyschną i nic z tego nie będzie. Przesyłka przyszła niedługo po Wielkanocy. Na szczęście okazała się szczelnie opakowana i ziemia która były osypane korzenie była wciąż wilgotna. Faktycznie małe drzewko – chociaż w porównaniu do zrazów i tak gigant 😉

IMG_7701

Zdjęcie 1 – Mały Kingston Black, zaraz po posadzeniu

Trwało to i trwało – już myślałem że i ten eksperyment zakończy się fiaskiem – ale na szczęście po kilku tygodniach drzewko puściło liście:

IMG_7909

Zdjęcie 2 – Mysie uszka

Teraz, pod koniec maja, mogę już z całą pewnością stwierdzić, że plan B się powiódł:

IMG_7933

Zdjęcie 3 – Kingston Green

No, teraz to już tylko kwestia czasu.
Góra 10 lat i będę miał swoje własne cydrowe jabłka 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *