Jabłkowe łowy

Wygląda na to, że będę musiał odłożyć plany poeksperymentowania z jednoodmianowymi cyderkami ze starych odmian na przyszły rok. Gdziekolwiek nie spytam, wszędzie sytuacja wygląda podobnie: stare odmiany owocują zwykle co dwa lata, a obfite owocowanie przypadło akurat na ubiegły sezon… 🙁

Ale to bynajmniej nie znaczy, że nie udało mi się niczego zdobyć! Wbrew przeciwnościom, ten sezon również zapowiada się ciekawie 🙂

Czytaj dalej

Słodko-gorzkie

Ciekawe jak smakuje takie prawdziwe słodko-gorzkie cydrowe jabłko? Nie miałem jeszcze nigdy okazji spróbować; przynajmniej nie w postaci – że tak tu ujmę – nieprzetworzonej 😉

Czekałem, czekałem – no i wreszcie doczekałem się własnych owoców! Wprawdzie na razie moje jabłuszka liczę na sztuki, ale to przecież dopiero początek 🙂

Czytaj dalej

Cydr lodowy

Delegacje mają zbawienny wpływ na czytelnictwo. Za każdym razem jak gdzieś jadę, zabieram ze sobą stosik nieprzeczytanych gazet, które uparcie prenumeruję, ale zwykle nie mam czasu skonsumować. Ponieważ takie podróżowanie składa się w większości z czekania (a to na samolot, potem żeby wreszcie doleciał, na pociąg, na autobus, itd.) – wypełniam te chwile nadrabiając czytelnicze zaległości.

Delegacje również sprzyjają piśmiennictwu – bo wolne od wszystkich i wszystkiego wieczory w hotelach to wymarzone warunki, żeby coś napisać. Przynajmniej ja tak mam, że o ile czytać mogę 5 minut tu, 15 minut tam – to do pisania potrzebuję sobie usiąść, i czasem mija nawet godzina zanim luźne myśli zaczną porządkować się w jakąś sensowną treść; na szczęście potem już zwykle leci 🙂

Tym razem wywiało mnie aż do Kanady. Kraj kosmicznych odległości i… cydrów lodowych. Bo kolebką współczesnego „lodowego cydrownictwa” są rejony Quebec’u, gdzie cydr lodowy jest bardzo popularny – do tego stopnia, że zyskał osobny status prawny. Jak na tutejsze standardy jestem całkiem niedaleko – jakieś dwa centymetry na mapie, co przekłada się na raptem 500 km 😉

Czytaj dalej