Słodko i na skróty

Wychodzi na to, że w ubiegłym sezonie miałem sporo szczęścia, że udało mi się zatrzymać fermentację i zrobić naturalnie słodki cydr. Myślę, że niebagatelne znacznie miało to, że zaczynałem od klarownego soku.

W tym roku sok nie miał absolutnie żadnych planów, żeby porzucić osad, co najwyraźniej było drożdżom na rękę, bo pomimo wielokrotnie powtarzanego zlewania, nie udało mi się ani trochę spowolnić fermentacji. Może zacząłem zlewać zbyt późno, a może od początku sok był zbyt bogaty w substancje odżywcze, przez co z góry byłem skazany na porażkę – tak czy siak, pomimo że temperatura oscylowała w granicach 10-12oC, po raptem kilku tygodniach SG spadło do 1.020 i wszystko wskazywało na to, że od całkiem wytrawnego cydru dzieli mnie jeszcze raptem tydzień lub dwa.

Chcąc ratować resztki cukru wstawiłem fermentor do lodówki, gdzie w temperaturze ~0oC drożdże nareszcie zaprzestały konsumpcji, choć wiadomo że tylko tymczasowo – ale dzięki temu zyskałem czas, żeby pomyśleć nad „planem B”.

Czytaj dalej

Jesień z cydrem

Ale ten czas leci. Ani się obejrzałem a minął miesiąc odkąd ostatnio doglądałem moich cyderków. Nie wyglądały jakby szczególnie się za mną stęskniły, ani też niczego pilnie ode mnie nie potrzebowały – tym razem obyło się bez żadnych infekcji!

Pracowicie zlałem kilkanaście damek znad osadu, a z jesiennego miksu Goldenów, Jonagoredów, Championów i kilku niedobitków Lobo – strasznie źle się przechowują, a spędziły w garażu raptem dwa tygodnie – wycisnąłem 30-kilka litrów soku. Ot, taki typowy cydrowy weekend 🙂

Czytaj dalej

Prince

Książę pozostał niewzruszony. No, może zrobił się nieco bardziej żółty, no i trochę tłuściejszy w dotyku – ale ogólnie sprawiał wrażenie, że w garażu jest mu bardzo dobrze i chętnie spędziłby tam więcej niż te raptem kilkanaście dni.

Następnym razem potrzymam go dłużej, aż zmięknie – ale na ten raz wystarczy już tego leżakowania, szczególnie że pogoda ładna, a i plan na weekend nieszczególnie napięty.

Czytaj dalej