Moje cydrowe zaplecze przeszło ostatnio radykalną transformację. Cydrowych jabłek nie liczę już na sztuki, ale na skrzynki. Pięciolitrowe szklane damki zastąpiłem kilkudziesięciolitrowymi zbiornikami. A zamiast ciasnej lodówki-gablotki mam teraz całkiem sporą chłodnię.
Na razie nastawiłem dwa cydry: jeden z odmian dojrzewających we wrześniu, a drugi z październikowych. W planach mam jeszcze jeden – listopadowy – właśnie zerwałem ostatnie Dabinetty, więc już niedługo będę się za niego zabierał.
Z jednej strony jest postęp, z drugiej strony zeszły sezon okazał się bardzo problematyczny pod względem jakości. W tym roku muszę zdecydowanie bardziej się postarać, bo szkoda by było, żeby również tegoroczne cydry mi się popsuły.
Czytaj dalej