Kryptonim FJM

Robienie cydru jest bardzo odprężającym zajęciem. Błędem jest myślenie, że przez większość czasu nic się nie dzieje – to jest po prostu marnowanie relaksacyjnego potencjału cydrownictwa. Wyścigi wznoszących się ku powierzchni bąbelków, głębokie medytacje w milczącym towarzystwie dojrzewających trunków (łowienie ryb to przy tym sport dla nadpobudliwców) – to tylko niektóre atrakcje, jakie ma nam do zoferowania każda cydrowa piwniczka.

Ale nie pora na rozważania o wewnętrznym spokóju cydrownika – teraz mam nadzieję będzie ciekawie, bo wreszcie udało mi się zgłębić nieco temat fermentacji jabłkowo-mlekowej 🙂

Po naszemu FJM, z angielskiego MLF: jedni każą wystrzegać się jej jak ognia, inni wręcz przeciwnie – uważają że wzbogaca. Prawdziwego cydrownika poznaje się po tym, że ma na ten temat wyrobione własne zdanie! 😉

Czytaj dalej

No, spadło

No nareszcie, doczekałem się!

Moje pierwsze – i jedyne w tym sezonie – cydrowe jabłuszko (Kingston Black) postanowiło, że przyszła już na nie pora. Lot nie był długi, trawa miękka, a przy okazji – jako że czasem weryfikuję tutaj różne związane z jabłkami mity – mogę tym razem potwierdzić, że faktycznie daleko od jabłonki te jabłka nie spadają; przynajmniej na równym 🙂

Czytaj dalej

Antonówka

No, nareszcie udało mi się upolować Antonówkę!
Rynek jabłek w tym roku nie rozpieszcza – ani cenami, ani dostępnością 😐

Miały być cztery skrzynki, skończyło się w sumie na dwóch – wystarczy.
Jabłka w dłoń i do roboty! Może kiedyś będzie z tego jakiś cydr 😉

Czytaj dalej