Robienie cydru jest bardzo odprężającym zajęciem. Błędem jest myślenie, że przez większość czasu nic się nie dzieje – to jest po prostu marnowanie relaksacyjnego potencjału cydrownictwa. Wyścigi wznoszących się ku powierzchni bąbelków, głębokie medytacje w milczącym towarzystwie dojrzewających trunków (łowienie ryb to przy tym sport dla nadpobudliwców) – to tylko niektóre atrakcje, jakie ma nam do zoferowania każda cydrowa piwniczka.
Ale nie pora na rozważania o wewnętrznym spokóju cydrownika – teraz mam nadzieję będzie ciekawie, bo wreszcie udało mi się zgłębić nieco temat fermentacji jabłkowo-mlekowej 🙂
Po naszemu FJM, z angielskiego MLF: jedni każą wystrzegać się jej jak ognia, inni wręcz przeciwnie – uważają że wzbogaca. Prawdziwego cydrownika poznaje się po tym, że ma na ten temat wyrobione własne zdanie! 😉